Nic szczególnego - jazda czysto miejska - trochę bulwarów, trochę starego miasta i ani się obejrzałem a na liczniku stuknęło 30 km.... Przy tym licznik stwierdził, że odkąd mierzy dystans jaki pokonałem, pierwszy raz przekroczyłem granicę 800 km (wiem, pewnie dla wielu z was taki dystans to jest na 2 albo 3 wycieczki - ja jeszcze takich tras długich nie robię).
Przejazd przez Rynek Podgórski, Bulwary, Stopień Dąbie, Al. Pokoju, Pl. Centralny do Kopca Wandy. Powrót przez Plac Centralny, Al. Pokoju, do Ogrodu Doświadczeń, gdzie po 2 godzinnym podziwianiu doświadczeń, skakaniu na trampolinie itp. ;) wróciliśmy (byłem z siostrą) do domu przez Stopień Dąbie, Bulwary, Rynek Podgórski...
Trasa wiodła przez bulwary wiślane, Salwator, Błonia, wał przeciwpodziowy do Mydlnik, z Mydlnik szosą do Balic - na górkę spotterską, gdzie delektowałem się widokiem i odgłosami 3 lądujących Boeingów i jednego ATR-a... Powrót przez Olszanicką, Salwator i Bulwary wiślane do domu...
Jeśli chodzi o jazdę na rowerze, to zdecydowanie preferuję długie, wyczerpujące trasy z równym, dość szybkim tempem. Najbardziej szczęśliwy jestem kiedy już zsiadam z roweru i bolą mnie wszystkie mieśnie (a szczególnie w udach) oraz jestem totalnie padnięty. Generalnie nie używam GPSu w czasie jazdy (no chyba, że do logowania trasy i ew. w sytuacjach awaryjnych - kiedy stracę orientację gdzie jestem).